Witajcie moi mili! Internet mi się skończył i ubolewam nad tym. Na szczęście udało mi sie zakończyć i opublikować rozdział, tak więc życzę Wam miłej lektury i upraszam sie o komentarze. Dobre, złe czy nawet te zawierające jedną kropkę! Chcę wiedzieć, że ktoś to czyta!
------------------------------------------------------------------------------------
Stała osłupiała jego bezczelnością. Fakt jest profesorem, ale ta funkcja też ma swoje granice.
- Chyba sobie żartujesz Snape? Nie zdążyłeś się tego dowiedzieć sam podczas grzebania w mojej głowie? - syknęła, zdziwiona swoim własnym zachowaniem. Czy tak właśnie wyglądała ta "gorsza" część jej osobowości?
- Język HaveLock! - warknął, po czym na nowo przybrał maske obojętności. - Wyparłaś prawie wszystkie wspomnienia z nią związane, dlatego grzecznie pytam. Kim jest Liya?
- To nie jest Twoja sprawa.
- Dziewczyno pomyśl! Twój ojciec cie szantażuje, a jeżeli mi nie zaufasz to ci nie pomogę. - przewrócił oczami, podirytowany jej zachowaniem. - Naprawdę sądzisz, że ja albo Dumbledore uwierzyliśmy w to, że wszystko zmyśliłaś? Jestem Mistrzem Eliksirów i potrafię odróżnić działanie eliksiru wielosokowego. - syknął, a ona przez chwilę zastanawiała się nad tym.
- "Severus Snape jako jedyne wyjście?" - wymamrotała do siebie, jednak on zdołał to wychwycić.
- Mogło być gorzej. - uśmiechnął się w iście Snape'owski sposób. - Ponowie pytanie, o którym pewnie już zapomniałaś. Kim jest Liya?
- Liya. - wypowiedziała niepewnie jej imię, a jej oczy zaszkliły się. - Jest dla mnie kimś ważnym. - westchnęła i usiadła na skraju łóżka. - Liya to moja siostra, bliźniaczka. Przez cały czas ją chroniłam i wszystkie kary od ojca brałam na siebie. Przez to, że jesteśmy takie same, nie rozróżniał nas, a teraz kiedy uciekłam...
- Wie która to która. - skwitował.
- Nie mogę pozwolić, żeby coś jej się stało. - spojrzała na niego, szukając zrozumienia, które o dziwo... znalazła w jego oczach.
- Wiesz gdzie przebywa teraz?
- Pewnie w rodzinnym domu.
- Czy ja wiem? Podejrzewam, że przeniósł ją, aby nie ryzykować.
- Nie. - pokiwała przecząco głową. - Jest pewien, że ma nas w garści, że się go boimy i ma racje. Ale nie mogę pozwolić, żeby Liya z nim została. Muszę ją zabrać i przyprowadzić tutaj - do Hogwartu.
- Porozmawiam z Dumbledore'em.
- Nie. - podniosła się, patrząc uparcie na niego. - Nikt nie może wiedzieć. On ma wtyki wszędzie.
- Żartujesz sobie? - na jego twarzy malowało się widoczne niezadowolenie. Lilith usiadła na środku łóżka i wyciągnęła w jego strone pięść z odchylonym małym palcem. Snape spojrzał na nią jak na skończoną, dziecinną idiotkę.
- Obiecaj. - powiedziała dość cicho, patrząc na niego nieugiętym wzrokiem. Mistrz Eliksirów przez długą chwilę nic nie robił, aż w końcu odezwał się.
- To jest śmieszne. - zaśmiał się kpiąco, ale widząc upór w jej oczach westchnął. - Obiecuję. - powiedział stanowczo, zahaczając swój palec o jej, tworząc nierozerwalną obietnicę, a Lilith uśmiechnęła się delikatnie.
- Dziękuję.
- Musimy opracować plan.
- Plan?
- Chyba nie zamierzałaś po prostu wstać i po nią iść? - zaśmiał się, po czym wstał. - Jak wymyślę plan to przyjdę po ciebie. Do tego czasu zachowuj się normalnie.
- Ile ci to zajmie?
- Po pierwsze nie przypominam sobie, żebym przeszedł z tobą na "ty", a po drugie to zależy. - przewróciłam oczami w geście irytacji.
- W porządku. - westchnęła i ruszyła w stronę drzwi, przy których przystanęła na chwilę i odwróciła się w jego stronę. - Skoro mi pomagasz to znaczy, że w pewnym sensie jesteśmy partnerami, prawda?
- Można tak powiedzieć w ostateczności. - uniósł brew, patrząc na nią.
- W takim razie.. - uśmiechnęła się i wyciągnęła do niego otwartą dłoń. - Lilith HaveLock, miło mi.
- Gryfoni. - pokiwał głową z rezygnacją, po czym uniósł rękę, a ich dłonie złączyły się w uścisku. Lilith wzdrygnęła się mimowolnie, czując jego chłodną, a jednocześnie silną dłoń. - Severus Snape, szalenie mi nie miło cię poznać HaveLock. - mruknął cicho, a na jego twarzy pojawił się Snape'owski uśmieszek pełen wyższości. Patrzyła na niego i przez chwilę miała wrażenie, że wygląda to bardziej jak zawieranie paktu z diabłem niż partnerstwo w "misji".
Minęło kilkanaście dni. Lilith chodziła na zajęcia, uważała na to co mówią do niej nauczyciele i odrabiała prace domowe. Widywała się ze Złotą Trójcą, jednak tylko wieczorami. Większość wolnego czasu spędzała w bibliotece i na zajęciach dodatkowych z przedmiotów. Gdyby z oczywistych względów odbicie siostry zajęło jej dużo czasu, nie miałaby zaległości w szkole, a skoro i tak czekała, aż Snape wymyśli plan to co jej szkodzi?
Właśnie po raz kolejny zmierzała do biblioteki, kiedy zatrzymała ją czyjaś ręka na ramieniu, odwróciła się i spojrzała na właściciela dłoni.
- Harry. - uśmiechnęła się.
- Hej, Lili. Ostatnio strasznie trudno cię złapać. Gdzie tak znikasz?
- Wzięłam zajęcia dodatkowe z przedmiotów, a oprócz tego dużo czasu przesiaduje w bibliotece. - wyjaśniła i oboje udali się w stronę pomieszczenia.
- Chcesz zawładnąć światem? - zapytał, śmiejąc się. - Z taką wiedzą byłabyś w stanie to zrobić.
- Kto wie. Szkoła nie będzie trwała wiecznie. - uśmiechnęła się, na co on spoważniał.
- Ale mam nadzieję, że pamiętasz..
- O czym? - zapytała zaskoczona jego reakcją.
- Jesteśmy przyjaciółmi i oczekuję, że nie wtrącisz mnie do lochu! - powiedział pełen powagi, po czym wybuchnął śmiechem.
- Może nawet zostaniesz moja prawą ręką? - dodała i również się zaśmiała. Tą pełną śmiechu rozmowę przerwała postać, zmierzająca w ich stronę. Długa, czarna szata powiewała zanim, imitując skrzydła. W takiej chwili zgadzała się z pseudonimem, który nadali mu uczniowie.
- HaveLock. - odezwał się, patrząc na nią z góry. - Za mną. - nie czekając na reakcję odwrócił się i ruszył w przeciwną stronę.
- Zobaczymy się potem, Harry. - dodała i ruszyła za nietoperzem, prawie biegnąc. Trzeba było mu przyznać, że miał szybki chód. Zaprowadził ją prosto do swojego gabinetu, a spojrzenia uczniów, które jej rzucali były pełne współczucia. Zaśmiała się w duchu na tę myśl, po czym usiadła za jednym z krzeseł.
- Mam pytanie. - odezwała się, a on uniósł brew. Nie zdążył jeszcze nic powiedzieć, a ona miała pytania. Zapowiadało się jak zwykle świetnie.
- Mów.
- Chodzisz tak szybko, bo to nawyk czy dlatego, że twoja szata powiewa wtedy majestatycznie? - zapytała z uśmiechem, a on patrzył na nią, patrzył i nie wierzył w to co widzi. Przygryzł sobie język, widząc jej niewinne spojrzenie i powstrzymał się od śmiechu.
- Jesteś niemożliwa.
- Czyli, dlatego że szata powiewa? - drążyła, a on patrzył na nią w osłupieniu.
- Gryfoni. - warknął, jednak kąciki jego ust uniosły się, co od razu wychwyciła spojrzeniem. - Do rzeczy. - dodał po chwili i wyjaśnił jej cały plan dość szczegółowo, a ona siedziała w skupieniu i słuchała uważnie.
- To dość ryzykowne. Co jeśli nie zdążysz jej wyciągnąć? Nie mam z nim szans w pojedynku.
- Chodziłaś na zajęcia. To wystarczy, żebyś przeżyła dopóki po ciebie nie przyjdę. Potem deportuje naszą trójkę przed bramy Hogwartu. Plan idealny.
- Zbyt idealny. - poprawiła go. - Wprowadziłabym drobne poprawki. Zazwyczaj wychodzi z domu o 17 na piwo i wraca po 2-3h. Proponuje, żebyśmy wtedy po nią poszli. Unikniemy z nim kontaktu i nie będzie się tego spodziewał. Nikt oprócz nas o tym nie wie, bo deportuje się w domu.
- Wie, że w pojedynkę nie porwałabyś się na coś takiego. - dodał, zastanawiając się. - Niech będzie, ale reszta planu pozostaje bez zmian. - powiedział stanowczo, a ona kiwnęła głową.
- Pozostaje tylko ustalić, kiedy ruszamy?
- Dzisiaj w nocy.
- A jeśli ktoś nas nakryje? - zapytała niepewnie. Im bliżej była odzyskania siostry tym bardziej martwiła się, że coś pójdzie nie tak.
- Nie nakryje. Mam pewien pomysł. - uśmiechnął się nikle z wyższością, jakby właśnie wymyślił plan swojego życia, choć pewnie wymyślał już lepsze. - Zejdź jak tylko wszyscy zasną i uważaj na korytarzach. Jak cię nakryją to cały plan szlag trafi.
- Mam jeszcze jedno pytanie. - odezwała się po chwili milczenia.
- Jeżeli odnośnie mojej szaty to daruj sobie. - warknął, jednak ona pokiwała przecząco głową.
- Dlaczego mi pomagasz?
- Gdybym pozwolił ci umrzeć, to mój dobry uczynek zmarnowałby się. Już kiedyś ci to mówiłem, HaveLock - burknął niechętnie, po czym dodał. - Poza tym... bardzo mi kogoś przypominasz. - zamyślił się dłuższą chwilę, a ona nie śmiała jej przerywać. - Nigdy nie potrafiłem jej odmówić.
- Czyli mi też nie? - uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie szczerz się tak. - warknął, a ona wstała i skierowała się do wyjścia, po czym zniknęła za drzwiami.
Wieczór minął dość szybko. Po kolacji Gryfoni udali się do pokoju wspólnego, spędzili razem czas i udali się do dormitoriów. Lilith położyła się na łóżku i czekała, aż reszta zaśnie. Trochę długo im to zajęło, jednak kiedy tylko białowłosa upewniła się, że śpią wyszła z pokoju wspólnego. Przemierzała cicho i uważnie korytarze, unikając jakichkolwiek ludzi, aż w końcu dotarła do lochów. Weszła do gabinetu Snape'a i rozejrzała się, a po nietoperzu ani śladu. Przeszła do sypialni i otworzyła drzwi, zauważając go śpiącego na łóżku.
- Serio, Snape? - szepnęła i podeszła do łóżka, po czym potrząsnęła jego ramieniem. - Wstawaj. - zaczęła do niego mówić, jednak on tylko wymruczał coś pod nosem, odwrócił się na drugi bok i dalej spał w najlepsze. Westchnęła i właśnie wtedy wpadła na pomysł, dzięki któremu znienawidzi ją na resztę roku szkolnego... ostatniej klasy. Ruszyła do łazienki, chwyciła wiaderko i nalała do niego zimnej wody, po czym w myślach odtworzyła sobie wszystkie jego reakcje. Żadna z nich jej sie nie podobała, ale przecież próbowała po dobroci, a to że się nie obudził to nie jej wina. Podeszła niepewnie do łóżka i szybkim ruchem wylała zawartość wiaderka na Snape'a, po czym z prędkością światła odsunęła się pod ścianę. Czarnowłosy mężczyzna poderwał się z krzykiem na nogi, rozejrzał się i kiedy napotkał ją wzrokiem, na jego twarzy wymalowała się wściekłość.
- HaveLock! Co Ty odpierdalasz?! - warknął, podchodząc do niej i łapiąc ją za ubranie tuż pod szyją.
- Wszyscy zasnęli, więc przyszłam, ale spałeś! - odburknęła, praktycznie stojąc tylko na palcach.
- Jakoś po ludzku nie wypada?!
- Próbowałam. - obrzuciła go karcącym spojrzeniem, jednak on nic sobie z tego nie zrobił. - Teraz mógłbyś mnie puścić? Czuje, że za chwile braknie mi gruntu pod nogami. - dodała, po czym czarnowłosy otworzył dłoń, wypuszczając ją. Odwrócił się na pięcie i ruszył do łazienki, wychodząc po paru minutach ubrany w swoje zwyczajowe szaty. Włożył do kieszeni eliksir oraz różdżkę, po czym przeszedł do gabinetu. Białowłosa nie czekając długo, ruszyła w jego ślady. Widziała jak zabiera jeszcze sakiewkę z pieniędzmi i kolejny eliksir, po czym stanął obok drzwi i uniósł prawą rękę do góry, trzymając w niej kawałek peleryny.
- Na co czekasz? - burknął. - Chodź. - uśmiechnął się z wyższością, widząc jej minę. - Mam obszerne szaty. Nawet jeśli ktoś zauważy mnie na korytarzu to nie domyśli się, że jesteś tuż obok.
- Mam nadzieję, że się umyłeś. - mruknęła cicho i stanęła pod jego ręką, a on przypatrywał jej się dłuższa chwilę. - O co chodzi?
- Jesteś taka mała. - odezwał się po chwili. - Czyżby ktoś obciął ci nogi?
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne. - burknęła, oburzona. To prawda, że była niska. W końcu sięgała mu trochę wyżej niż na wysokość jego łokcia, ale to nie powód, żeby z niej drwił. - Jeszcze urosnę i wtedy ci pokaże. - syknęła.
- Ty się lepiej módl, żeby cycki ci urosły. Takiej deski nikt nie zechce. - uśmiechnął triumfalnie w iście Snape'owski sposób, po czym otulił ją peleryną. W tej chwili cieszyła się, że na nią nie patrzy, bo na jej policzka wypalał swój ślad szkarłatny rumieniec. - Przybliż się. - powiedział poirytowany, po czym silną dłonią przycisnął ją do siebie.
- Zrób to jeszcze raz, a cię ugryzę. - syknęła, trzymając się blisko niego. W końcu wyszli na korytarz. Musiała się bardzo namęczyć, żeby iść w miarę tak szybkim krokiem jak on.
- Ruszaj się. Im szybciej opuścimy Hogwart tym lepiej. - syknął cicho, a ona prychnęła tylko. Szybkim krokiem przeszli na zewnątrz i zatrzymali się dopiero na krańcu Błoni. Snape zdjął z niej swoją szatę i chwycił za rękę, deportując się. Białowłosa zachwiała się, ale utrzymała na nogach. Rozejrzała się dookoła.
- Jesteśmy przed domem. - szepnęła.
- Chodź. Zatrzymamy się za rogiem w gospodzie. - machnął różdżką i transmutował swoje ubrania na czarne spodnie, bluzkę i skórzaną kurtkę. Lilith poszła w jego ślady i również transmutowała swoje ubrania na ciemniejsze, po czym szybkim krokiem ruszyła za nim. Po paru zakrętach weszli do starego budynku. Snape podszedł do rejestracji i po chwili już pieli się po schodach na górę. Czarnowłosy stanął przed drzwiami z numerem siódmym, włożył klucz i przekręcił, a drzwi ze skrzypnięciem ustąpiły, otwierając się. Oboje weszli do środka, po czym Snape zamknął drzwi, przekręcając zamek.
- Co teraz? - odezwała się, patrząc na niego.
- Teraz wreszcie się wyśpie chyba, że zamierzasz po raz kolejny wylać na mnie lodowatą wodę.
- Przyznam, że jest to dość kuszący pomysł. - odparła i usiadła na jednym z dwóch łóżek, które znajdowały się na samym środku pomieszczenia. Mężczyzna pochodził po całym pokoju, zaglądając za drzwi i sprawdzając czy nic nie jest "zbyt" podejrzane.
- Czysto. - powiedział cicho, po czym usiadł na łóżku, kładąc się po chwili i zamykając oczy. Nie minęło zbyt dużo czasu, a on zasnął.. przynajmniej tak się jej wydawało. Nie myśląc zbyt dużo również położyła się i przymknęła oczy, czując jak odlatuje do krainy snów.
Otworzyła lekko oczy, zamykając je po chwili. Minęła dłuższa chwila i otworzyła je ponownie. Otaczała ją ciemność, jednak nie ta straszna jak w koszmarach. Ta była przyjemna, ciepła i... znajoma. Delikatny materiał musnął jej dłoń, a ona odwróciła się. Miała wrażenie, że unosi się w powietrzu. Po chwili znajomy materiał ponownie musnął jej rękę. Nagle usłyszała męski głos.
- Skoncentruj się i wyobraź sobie płomienie, otaczające cię, chroniące...
- Kim jesteś? - odezwała się cicho, a jej głos rozbrzmiał echem.- Skoncentruj się... Obudziła się, leżąc na podłodze. Syknęła z bólu, wstając na równe nogi i skierowała się do kuchni. Przeszła przez próg drzwi i otworzyła wiszącą szafkę, po czym wyjęła sobie wysoką szklankę. Podeszła do lodówki i wyciągnęła mleko, po chwili nalewając sobie do połowy, uprzednio sprawdzając czy nadaje sie do picia. Ostrożności nigdy za wiele. Nagle poczuła czyjś oddech na szyi i niski głos tuż przy swoim uchu.
- Nalej mi też. - wystraszyła się tak bardzo, że szklanka wypadła jej z dłoni i z hukiem rozbiła się o podłogę, rozsypując na milion kawałków.
- Idiota. - syknęła, a on zaśmiał się.
- Aż tak bardzo cię przerażam, mała Lilith?
- Nie mów tak do mnie. - warknęła groźne, a Snape machnął różdżką i po rozbitej szklance nie było już śladu. Szybkim ruchem wyjął dwie szklanki i napełnił je białym płynem, po czym zwrócił się w jej stronę.
- Trzymaj tchórzu. - podał jej jedną z nich, a ona posłała mu mordercze spojrzenie, mimo wszystko ujęła szklankę i upiła łyk.
- Dlaczego nie śpisz? - zapytała, siadając na blacie, a on oparł się tuż obok.
- A dlaczego ty nie śpisz?
- Miałam dziwny sen. - odparła obojętnie. - Teraz twoja kolej.
- Powiedzmy, że coś podobnego. - wzruszył ramionami i za jednym razem wypił całą zawartość szklanki. - Nie wiem jak ty, ale ja ide spać. Radzę ci zrobić to samo.
- Posiedzę tu jeszcze. - mruknęła cicho, a on ruszył w strone drzwi.
- Snape. - uniosła głowę i spojrzała na niego. - Co jeśli nam sie nie uda?
- Nie ma "jeśli". W końcu ja ci towarzysze.
- Szkoda, że nie twoja skromność. - uśmiechnęła się, a on prychnął i wyszedł. - Dobranoc, gorzkich snów.
- Jesteś popaprany. - stwierdziła, wzdychając.
- 5 -
Hhhhahaha :D Geniusz ! :D Co do momentu ze wzrostem Lilth, ja bym opisała to mniej więcej tak: ,,Nienawidziłam w sobie faktu, że jestem taka niska. W porównaniu do (imię) mogłam równie dobrze założyć czerwoną czapeczkę, a niewiele różniłabym się od krasnoludka." ;) Firmowe porównanie. xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Szach mat.
Cieszę się, że Ci się podobało! Stwierdziłam, że jednak nie chce, aby to opowiadanie było poważne, tak więc to jest próbka tego co będzie się pojawiało w kolejnych rozdziałach :3
UsuńCo do porównania.. zabiło mnie xD. Mogłabym równie dobrze powiedzieć tak o sobie..
Ja nie mogę! Ale cudo! Ty się módl żeby Ci cycki urosły... hahahaha!!! Nie wytrzymam! Leżę na podłodze i tarzam się ze śmiechu!
OdpowiedzUsuńMartyna
Czasami mam takie przebłyski świetności! *-*
Usuń