niedziela, 2 października 2016

Strona 6

                     Strona 6 - "Nie zostawiaj mnie tu samej!"

------------------------------------------------------------------------------------

   Promienie słońca uporczywie próbowały zakłócić mój sen. Opierałam się bardzo długo, jednak w końcu odpuściłam. Podniosłam się do siadu i przetarłam niechętnie oczy. Mimowolnie spojrzałam na łóżko Snape'a, które było puste. Podniosłam się z łóżka i niechętnie ruszyłam do kuchni. Przechodząc przez próg zauważyłam czarnowłosego siedzącego przy stole z gazetą.
- Która godzina? - mruknęłam wchodząc, jednak odpowiedziała mi cisza. - Snape. - pomachałam mu ręką przed twarzą przez co obdarzył mnie morderczym spojrzeniem.
- Mogłabyś spać dłużej. Było tak cicho dopóki nie wstałaś.
- Też się cieszę, że cię widzę. - burknęłam i usiadłam na krzesełku obok.
- Dwunasta. - powiedział cicho, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Jeszcze pięć godzin. Co będziemy robić przez tyle czasu? - spojrzałam na niego, próbując rozgryźć co siedzi w jego głowie. Zadanie niemożliwe do wypełnienia.
- JA wychodzę.
- Dokąd?
- Tam gdzie ty nie idziesz. - uśmiechnął się wrednie, a ja miałam ochotę zmyć ten uśmiech z jego twarzy. - Spróbuj nie zniszczyć niczego, kiedy mnie nie będzie. - w jednej chwili wstał i odłożył gazetę na stół. - Wrócę przed naszą "misją". - dodał i wyszedł z kuchni, po czym zniknął za drzwiami. Przeszłam do pokoju i usiadłam w miękkim fotelu. Pięć godzin. Dokładnie tyle miałam czasu i na co go wykorzystałam? Oczywiście na myślenie o tym co może pójść nie tak. Nim się zorientowałam, zasnęłam.

Poczułam na swoim policzku ciepłą dłoń, która delikatnie dotykała mojej skóry. Otworzyłam oczy i napotkałam twarz Snape'a. Patrzył na mnie.
- Wróciłeś. - szepnęłam. - Boję się być sama. - te słowa same wydostały się z moich ust. Nie chciałam tego. Severus dalej tkwił w bezruchu, a ja nie śmiałam się ruszyć. Jednak ile można siedzieć i po prostu patrzeć? Zbliżyłam się wolno do niego i wtuliłam się nieśmiało. Nie pamiętam kiedy ostatni raz czułam ciepło innego człowieka. Człowieka, który mnie nie skrzywdzi. Wtedy właśnie "ocknęłam się". Wcale nie wtulałam się w Snape'a. Właściwie to był na drugim końcu pokoju na łóżku.
- Bardzo łatwo cię zmanipulować. - odezwał się w końcu, po czym spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem.
- To twoja sprawka? - poczułam jak narasta we mnie złość.
- To niestosowne pałać takim uczuciem do swojego nauczyciela.
- Dupek. - warknęłam i wstałam z fotela, po czym odwróciłam się i przeszłam do kuchni. Jak mogłam nie zauważyć, że to kolejna jego sztuczka. Odkryłam przed nim swoją kolejną słabość i nic więcej. Resztę czasu spędziłam w kuchni, a on na szczęście nie wszedł do niej dopóki nie nadszedł czas.
- Ruszamy. - odezwał się, a ja wstałam. Chwyciłam różdżkę i stanęłam koło drzwi, po czym bez słowa ruszyłam za nim. Nie minęło dużo czasu i znaleźliśmy się przed "moim domem". Weszliśmy do środka i przez chwilę nie mogłam wziąć oddechu. Snape spojrzał na mnie i uniósł brew. W końcu udało mi się opanować i kiwnęłam głową na znak, że wszystko w porządku. - Rozdzielimy się. Idź na górę, ja przeczeszę parter. Niczego nie dotykaj. - wydał mi polecenie i zniknął za drzwiami. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam po schodach na górę. Przeszukałam łazienkę, trzy pokoje gościnne, gabinet i pomieszczenie, w którym nigdy nie byłam. W końcu nadszedł czas na ostatni pokój. Stanęłam przed drzwiami i położyłam dłoń na klamce, po czym weszłam. Pokój był dość duży, na środku stało podniszczone łóżko, w rogu mała komoda wypełniona po brzegi książkami, a po lewej drzwi do łazienki. Największą uwagę przyciągały jednak ściany w kolorze szarym, na których były setki śladów tak jak i na drzwiach. Ślady paznokci, jakby ktoś chciał wydrapać drogę ucieczki. Było ich tak dużo, że mogłyby tworzyć oryginalny wzór. Po chwili obok mnie stanął Snape. Oglądał pomieszczenie z mieszaniną uczuć, dotykał smukłymi palcami wgłębień na ścianach i na drewnianej ramie łóżka.
- Co to za pokój? - zwrócił się do mnie, jednak wzrokiem dalej badał pomieszczenie.
- Mój. - szepnęłam i nawet nie wiem kiedy moje oczy wypełniły się łzami. Wróciły wspomnienia i myśli, które im towarzyszyły. Ile razy próbowałam się wydostać, ile dziur zrobiłam w ścianach, jak bardzo bolały mnie ręce, kiedy paznokcie zdzierały mi się na twardym tynku. Objęłam się ramionami i wyszłam, czując na sobie jego nieodgadnione spojrzenie. - Pójdę sprawdzić piwnicę. - szepnęłam i zbiegłam po schodach. Nagle usłyszałam dziwne odgłosy, które dobiegały z zewnątrz. Wyjrzałam ukradkiem przez okno i ujrzałam Jego. Szybko pobiegłam na górę i wpadłam do pokoju.
- Snape! On tu zaraz będzie! - powiedziałam spanikowana, a on nic nie odpowiedział przez dłuższą chwilę.
- Wyjdź i go zatrzymaj, a ja sprawdzę piwnicę.
- Zwariowałeś? Nie mam z nim szans.
- Przyszliśmy, żaby znaleźć twoją siostrę. Idę szukać do piwnicy, a ty idź i go zatrzymaj. - warknął i w tamtej chwili nie odważyłam się mu sprzeciwić. Zacisnęłam dłoń i zeszłam znowu na dół, po czym wyszłam tylnym wejściem i ruszyłam w jego stronę. Wyjęłam różdżkę i rzuciłam zaklęcie wykorzystując to, że nie wie o mojej obecności, jednak chybiłam. Szybko spojrzał w stronę, z którego nadleciało zaklęcie i napotkał mnie.
- Nie wierzę, że miałaś na tyle odwagi, by tu przyjść. - zaśmiał się, widząc mnie. Z pewnością dostrzegł strach w moich oczach, więc nie traktował mnie poważnie. Wyciągnął różdżkę i parę razy obrócił ją w dłoni, po czym wycelował we mnie. - To było naprawdę nie mądre z twojej strony przychodzić tutaj. - Z jego różdżki wydobył się zielony promień, który pędził w moją stronę. Zaczął się nasz pojedynek. Odpierałam większość zaklęć, a te które mnie trafiły wyrządziły mi nieznaczne rany. Po długiej walce byłam już wyczerpana. W pewnej chwili dostrzegłam niebieskie światło w postaci łani, zbliżające się w moją stronę.
- Nie ma jej. Nie mogę ci pomóc. Zrób sobie okazje i natychmiast deportuj się do Hogwartu. - przetrawiłam informacje, a łania zniknęła. Jaja sobie robi? Każe mi z Nim walczyć, a teraz mnie zostawia? Rozejrzałam się dookoła, uważając na lecące w moją stronę zaklęcia i dostrzegłam jego sylwetkę.
- Żartujesz? - powiedziałam bardziej do siebie. - Snape! - krzyknęłam za nim, jednak nie dostałam odpowiedzi. Powoli zaczęła ogarniać mnie panika, a w oczach wzbierały mi łzy. - Nie zostawiaj mnie tu samej! - straciłam uwagę na jedną chwilę, a On to wykorzystał. Poczułam jak kręci mi się w głowie, a ciało bezwładnie opada na ziemię. - Snape.. - szepnęłam, a ciemność nadeszła bardzo szybko.

- Lili..? - delikatny, dziewczęcy głos wypowiadał moje imię. - Lili? - był taki kojący, mogłabym go słuchać do śmierci. - Proszę, obudź się. - taki znajomy głos. - Obudź się, błagam.. - powoli otworzyłam oczy i ujrzałam.. siebie. - Lili, żyjesz. - poczułam na policzkach łzy. Przytuliłam sama siebie, drżałam. Zamknęłam oczy i po raz kolejny pochłonęła mnie ciemność.

Moja świadomość wróciła, jednak oczy wciąż miałam zamknięte. Leżałam w czyichś objęciach i czułam zapach kwiatu.. Lilia. To z pewnością ten zapach. Uchyliłam powieki i po raz kolejny ujrzałam siebie. Rozejrzałam się dookoła. Byłam w piwnicy, a raczej lochach, w których często On mnie zamykał. To miejsce było prawdziwe, a skoro naprawdę jestem w lochach to moje drugie ja..
- Liya.. - szepnęłam, przenosząc wzrok na dziewczynę.
- Tak bardzo się o ciebie bałam, Lili. - czułam jak mocniej mnie przytula. W końcu podniosłam się do siadu i przetarłam piekące oczy. - Dlaczego wróciłaś? - spojrzała na mnie, a ja nie wiedziałam co jej powiedzieć. - Uciekłaś. Byłaś bezpieczna. - wstała i przeszła się po pomieszczeniu.
- Nie mogłam cię z nim zostawić. - powiedziałam cicho, a ona klęknęła obok mnie i przytuliła mnie mocno. - Cały czas mnie chroniłaś.. jak starsza siostra, mimo że jesteśmy sobie równe.
- Zawsze będę cię chroniła. - uśmiechnęła się smutno. - Jesteś moją malutką Lili. - powiedziała kojącym głosem i pocałowała mnie w czoło. Tak bardzo za nią tęskniłam. Po chwili puściła mnie i  usiadła pod ścianą. - Musisz odpocząć póki go nie ma.
- Dobrze. - położyłam głowę na jej kolanach i zamknęłam oczy. Nie mam pojęcia czym oberwałam, ale tak bardzo bolało mnie ciało. Mój oddech stał się spokojniejszy i już po krótkiej chwili zasnęłam.

Obudziło mnie mocne szarpnięcie. Czułam czyjąś dłoń, która mocno zaciskała się na moim ramieniu. Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam Go we własnej osobie.
- Za dobrze wam tutaj. - warknął i wyjął różdżkę.
- Zostaw ją w spokoju. - odezwała się Liya.
- Trzeba spiłować ci język. - wycelował w nią i rzucał jedno zaklęcie po drugim. Zaczęła krzyczeć, szarpać się i wyrywać, jednak nie zrobiło to na Nim wrażenia. Jednym, mocnym ruchem rzucił mnie na ścianę i podszedł do mojej bliźniaczki. Chwycił ją za rękę i postawił do pionu. - Teraz pójdziesz ze mną. Może wtedy się uspokoisz.
- Nie, proszę! - krzyknęłam i podeszłam do niego. - Weź mnie, ale ją zostaw. - spojrzałam na niego błagalny wzrokiem. - Proszę. - szepnęłam, a on uśmiechnął się. To zdecydowanie nie był miły, ciepły uśmiech. Puścił Liyę i rzucił w nią ostatnim zaklęciem, po czym chwycił mnie za kark i ruszył w stronę wyjścia. Kątem oka widziałam jak Liya próbuje się podnieść.
- Nie.. Lili. - powiedziała cicho. - Nie waż się jej dotykać. - syknęła, ale On nie zwrócił na to nawet najmniejszej uwagi. Zamknął drzwi na łańcuch i mocno trzymając mnie za kark, wprowadził mnie na górę, a potem do "mojego pokoju".
- Bardzo odważnie i równie bardzo głupio postąpiłaś. - uśmiechnął się, a moje ciało mimowolnie zaczęło drżeć. Bałam się i to bardzo, ale nie mogłam pozwolić, żeby ją skrzywdził. Podszedł do mnie i jednym, mocnym ruchem rozdarł moją bluzkę. Zatoczył koło wokół mnie, przyglądają mi się. W końcu zatrzymał się za mną i szybkim ruchem złapał mocno za moje włosy, odchylając boleśnie moją głowę do tyłu. Dotykał moich pleców, bioder i brzucha, a moje ciało trzęsło się coraz bardziej z sekundy na sekundę. Zamknęłam oczy, a po policzku spłynęła mi jedna łza...

Leżałam naga i bezsilna na środku podłogi. Czułam do siebie odrazę, ale przynajmniej Liya była bezpieczna. Patrzyłam pusto w ścianę i dopiero po chwili podniosłam się z zimnej podłogi. Wolnym, chwiejnym krokiem weszła do łazienki, a potem do wanny. Puściłam wodę, która zaczęła padać na mnie z góry, obmywając ze wspomnień ostatnich wydarzeń. On robi co chce, Liya na razie jest bezpieczna, ja siebie nienawidzę, a Snape.. Snape mnie zostawił. A ja głupia myślałam, że przy nim jestem bezpieczna.

4 komentarze:

  1. Mam bardzo, ale to bardzo mieszane odczucia po przeczytaniu. Zwłaszcza przez opis pokoju i... Tej sceny. Wyjątkowo mocno dotykają też dwa ostatnie zdania. Ogólnie - super. Jednak przyczepię się do paru powtórzeń na początku.

    Pozdrawiam,
    Szach Mat.

    Ps: Na blogu ,,Dziennik Nonsensów'' pojawił się pierwszy post.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie odczucia chciałam, aby się pojawiły, bo to opowiadanie zdecydowanie nie będzie "kolorowe".
      Cieszę się, że Ci się podobało, bo po takim czasie bałam się, że zamiast dobrego rozdziału wyjdzie jakieś takie oklapłe coś xD

      Usuń
  2. no cóż... zaskoczyłaś mnie. W sumie to do dzisiaj nie wiedziałam że dodałaś posta bo info ani widu ani słychu... rozdział fajny, a naszego " wielce odważnego i szlachetnego" severuska chyba bym udusiła za to co zrobił. Czy to był jakiś sprawdzian? a może wezwał go nasz ukovhany voldzio? A może to wieksza część planu misji ratunkowej autorstwa albusa dumbledora? A może....Dobra.Stop. Nie będe więcej spekulować bo pewnie i tak nie zgadne. Pozdro i weny!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak. Przyjmuje winę na siebie! Zgubiłam notatkę zapisaną na laptopie z e-mailami i tak.. niech żyje niezdarność! Szczerze miałam nadzieję, że po prostu zajrzysz tutaj i w ten sposób się dowiesz, przepraszam ;-;.
      Ah, spekuluj dalej, bo poddajesz mi bardzo dobre pomysły, które prawdopodobnie wykorzystam :3

      Usuń