Strona 7 - "Jesteśmy wolne, Liya."
------------------------------------------------------------------------------------
Co jakiś czas przenosił nas do innych miejsc, żeby nikt nas nie odnalazł. Dni mijały, zlewając się w jedną całość. Przez większość czasu byłam przytomna, przynajmniej tak sądzę. Kiedy On wracał wyżywał się na nas albo zalany w trupa zasypiał przy drzwiach. Pierwsza opcja kończyła się zazwyczaj utratą przez nas przytomności. Starałam się gwoździem kreślić kreski na ścianach każdego dnia, kiedy byłam przytomna. Chciałam w ten sposób wiedzieć mniej więcej ile czasu żyjemy w zamknięciu. Kiedy miał dobry humor dawał nam jedzenie, które wcale nie przypominało jedzenia. Większość oddawałam Liyi, a po jakimś czasie mój żołądek nie przyjmował więcej niż cztery łyżki papki.
Ostatnim razem przyszedł, a na Jego twarzy malowało się przerażenie, ale tylko przez ułamek sekundy. Chwilę potem wrzeszczał na nas wściekły. Zasłoniłam Liyę i ostatnie co pamiętam to jego krzyk... krzyk bólu.
Otworzyłam oczy, czując potworny ból głowy. Podniosłam się powoli do siadu i chwilę zajęło mi dojście do siebie.
- Jak to zrobiłaś? - usłyszałam delikatny głos siostry. Spojrzałam na nią nie rozumiejąc.
- Co zrobiłam?
- Kiedy mnie zasłoniłaś otoczył nas ogień...
- Nic ci nie jest? - przerwałam jej, podchodząc i oglądając jej dłonie i twarz.
- Nie. - kiwnęłam głową i spojrzała na mnie. - Ale jego poparzył. Nie mógł się do nas zbliżyć. Zaraz po tym zniknął na parę dni i do tej pory nie wrócił.
- Musimy się stąd wydostać. To może być nasza szansa. - od razu się ożywiłam i podeszłam do drzwi. Zamknięte. Odsunęłam się i z całej siły kopnęłam, ale to nic nie dało. - Musimy stąd wyjść! - zaczęłam się denerwować, kiedy nagle usłyszałam Jego kroki. - Ufasz mi? - szepnęłam w stronę białowłosej, a ona kiwnęła głową. - Połóż się w rogu i udawaj, że śpisz. - od razu wykonała moją prośbę, tymczasem ja stanęłam po prawej stronie drzwi. Kiedy się otworzą do wewnątrz, zasłonią mnie i to będzie moja szansa. Odgłosy kroków były coraz głośniejsze, aż w końcu ucichły i zastąpił je szczęk ściąganych łańcuchów. Drzwi otworzyły się, zasłaniając mnie tak jak przewidziała, a On wszedł do środka. Rozejrzał się niedbale i podszedł do Liyi, po czym podniósł ją szybkim ruchem do góry. Spojrzałam na nią przepraszająco i szybko wybiegłam z pomieszczenia. Musiałam się pośpieszyć. Wbiegłam do pokoju i pierwsze co chwyciłam to pogrzebacz, po czym biegiem wróciłam do piwnicy, z której dochodziły jego wrzaski. Stanęłam w drzwiach i uderzyłam go narzędziem w tył głowy, a jego ciało opadło bezwładnie na podłogę. Chwyciłam Liyę za rękę i pociągnęłam za sobą. Po chwili odnalazłam drzwi prowadzące na zewnątrz i zwróciłam się do niej.
- Poczekaj tu, zaraz przyjdę. - powiedziałam, słysząc swój przyśpieszony oddech. Szybkim krokiem ruszyłam do pierwszego lepszego pomieszczenia i przeszukiwałam wszystkie miejsca, które przyszły mi na myśl, aż w końcu
straciłam równowagę i przewróciłam się na obraz, który po chwili spadł.
Na jego miejscu pojawił się w ścianie małych rozmiarów sejf. Nie myśląc długo
zaczęłam wpisywać różne cyfry, aż w końcu system zabezpieczeń ustąpił i
drzwiczki otworzyły się. Włożyłam dłoń i wyciągnęłam swoją różdżkę i
jakiś pergamin. Zabrałam go ze sobą i biegiem wróciłam pod drzwi. Położyłam dłoń na klamce i wtedy poczułam czyjąś dłoń zaciskającą się na moich włosach, ciągnącą mnie do tyłu.
- Liya, uciekaj! - wrzasnęłam i w krótkiej chwili wylądowałam na ziemi, na kolanach, a on patrzył na mnie z góry. Wyrwał mi różdżkę, którą rzucił w kąt i zaczął ściągać pasek od spodni, po czym podwinął moją bluzkę. Chwycił go mocno, wziął zamach i uderzył mnie z całej siły. Czułam jak skóra paska niewyobrażalnie boleśnie naznacza ścieżkę od mojej szyi wzdłuż kręgosłupa, a sprzączka odbija się boleśnie na lędźwiach. Krzyknęłam z bólu, a oczy zaszły mi mgłą i łzami. Poczułam jak puszcza moje włosy i upadam na podłogę. Słyszałam jak odchodzi i spróbowałam się podnieść. Przetarłam oczy i na chwiejnych nogach wstałam. Usłyszałam pisk Liyi i zobaczyłam jak On bierze zamach.
- Nie! - wyciągnęłam rękę w ich stronę, chciałam go powstrzymać za wszelką cenę i nagle poczułam jak całe moje ciało ogarnia fala gorąca. Po chwili kilkanaście rzeczy wokół mnie płonęło wraz z paskiem w Jego dłoni. Wrzasnął i upuścił przedmiot, a ja podbiegłam do miejsca, w którym leżała moja różdżka. - Drętwota! - wycelowałam, a on po chwili upadł bezwładnie po raz kolejny. Adrenalina krążyła w moich żyłach i praktycznie nie odczuwałam bólu. Chwyciłam Liyę za rękę i omijając ogień, wybiegłyśmy z domu. Skierowałam się w stronę lasu i nie przestawałam biec, aż do pierwszych drzew, które nas otuliły. Zatrzymałam się i spojrzałam w stronę domu, który stał już cały w płomieniach. Stałam tak chwilę próbując złapać oddech i spojrzałam na przerażoną Liyę. Przytuliłam ją mocno do siebie, głaszcząc po głowie. Czułam jak się cała trzęsie.
- Jesteśmy wolne, Liya. - powiedziałam z troską. - Trzymaj się mocno, musimy się stąd wydostać. - w tym momencie deportowałam nas do gęstego lasu w Norwegii, po czym transmutowałam nasze "ubrania" na coś cieplejszego i upadłam na kolana. Z każdą sekundą adrenalina odpływała, a na jej miejsce pojawiał się coraz silniejszy ból.
- Lili..? - kucnęła przy mnie.
- Już dobrze. - szepnęłam. - To nic. - podniosłam się z trudem i przeszłam jeszcze kilkanaście kroków. Transmutowałam gałęzie w namiot, po czym zaczęłam nakładać zaklęcia ochronne. Zanim to wszystko się wydarzyło trenowałam ze Snape'em zaklęcia, które najbardziej przydałyby mi się w takiej sytuacji i właśnie przyszedł czas, w którym się przydały. Kątem oka zauważyłam, że Liya wchodzi do namiotu, a kiedy skończyłam ruszyłam za nią.
- Chodź. - powiedziała, chwytając mnie za rękę. - Usiądź. - nakazała, a ja usiadłam na krzesełku, które mi wskazała. Zdjęła mi kurtkę, bluzkę i dałabym sobie rękę uciąć, że zatkała usta dłonią z przerażenia, widząc moje plecy. Tak dobrze ją znałam. - Muszę Ci to opatrzyć.
- Nie mamy potrzebnych rzeczy. - odparłam, czując że słabnę.
- Przepraszam. - wyszeptała cicho, a ja przez chwilę milczałam.
- Za co?
- Sparaliżowało mnie. Mogłam zrobić coś.. cokolwiek. - załkała, a ja założyłam z powrotem bluzkę, po czym wtuliłam się w nią.
- Chroniłaś mnie przez trzynaście lat, Liya. Nie mam ci niczego za złe. Tylko dzięki tobie żyje. Myślisz, że nie pamiętam ile razy wstawiałaś się za mnie? Brałaś winę na siebie za wszystko co zrobiłam.
- Kocham cię, malutka. Jak mogłabym cię nie chronić? - uśmiechnęła się do mnie słabo, a ja poczułam jak opadam z sił. Nie wiem w jaki sposób, ale po chwili wylądowałam na ziemi. - Lili! - Liya w ostatniej chwili złapała moją głowę.
- Nic mi nie jest. Muszę tylko trochę odpocząć. - szepnęłam. Liya przewiesiła sobie moją rękę i pomogła mi wstać, po czym położyła mnie na łóżko. - Obudź mnie jak tylko zauważysz Snape'a. Jest wysoki i szczupły, ale dobrze zbudowany. Czarne oczy i półdługie włosy. Cokolwiek powie.. nie możesz mu ufać.
- Dobrze, ale kim on jest? - zapytała, przykrywając mnie kocem.
- Nie możesz mu ufać. - poczułam jak w moich oczach wzbierają łzy. Liya położyła się obok mnie i przytuliła mnie mocno do siebie.
- Nie bój się. Już nie musisz mnie chronić. - powiedziała i pocałowała mnie w czoło. - Będę cię chroniła tak jak wcześniej, tak jak powinnam zawsze.
- Dziękuję. - zamknęłam oczy i zasnęłam.
Kiedy się obudziłam byłam sama. Z trudem wstałam i rozejrzałam się dookoła, ale w namiocie jej nie było. Wyszłam na zewnątrz i rozejrzałam się po raz kolejny, ale ani śladu po Liyi. Zaczęła ogarniać mnie panika. Wróciłam do namiotu i chwyciłam różdżkę, po czym wyszłam.
- Liya! - krzyknęłam, ale odpowiedziała mi głucha cisza. - Liya! - wybiegłam poza bariery ochronne i zaczęłam jej szukać, mimo bólu który mnie rozrywał. - Liya, gdzie jesteś?! - spojrzałam w lewo i zauważyłam niebieskobiałe światło w postaci łani. - Snape... - szepnęłam i zaczęłam panikować. - Liya! - krzyczałam, biegnąc przed siebie, aż w końcu wpadłam na drzewo i upadłam. Podniosłam wzrok i ze strachem stwierdziłam, że Snape ani trochę nie przypomina drzewa. Szybko wstałam i odsunęłam się od niego, po czym zaczęłam biec w drugą stronę, nie czekając na jego reakcję.
- HaveLock? - warknął za mną, a na jego twarzy malowało się coś na wzór zdziwienia, ale nie zatrzymywałam się ani na chwilę.
- Liya! - krzyknęłam, biegnąc przed siebie.
- Lili?! - stanęłam jak wryta i nasłuchiwałam, z której strony dobiega jej głos. - Lili!
- 'W prawo.' - pomyślałam i ruszyłam w tamtą stronę, a po chwili już ją widziałam. Kiedy się zbliżyłam chwyciłam ją za rękę. - Musimy się deportować, już. - powiedziałam zdyszana.
- Nie. Nie dasz rady. - powiedziała poddenerwowana.
- Snape tu jest. Nie mamy wyjścia. - rozejrzałam się i jakby znikąd pojawił się nietoperz.
- Nawet się nie waż! - warknął i wycelował we mnie różdżką, a Liya stanęła przede mną, osłaniając mnie. Chwyciłam ją mocno za rękę i deportowałam nas. Nogi się pode mną ugięły, a świat zawirował dookoła. Po chwili koło nas wylądował też Snape. Nie mogłam w to uwierzyć.
- HaveLock! - warknął i ruszył w naszą stronę, ale ja podniosłam się i po raz kolejny nas deportowałam. Czułam jak odpływam, a moje ciało upada, mimo wszystko nie zderzyłam się z ziemią. - Jesteś beznadziejna. - warknął, a mnie ogarnęła ciemność.
Genialny! Po prostu super! Tylko czemu taki krótki?! Och,mam nadzieje że Lili strzeli foha na severuska bo ten debil mimo że pewnie je zabierze w bezpieczne miejsce to przecież wiedział jak wygląda życie Lili. Błagam, nie każ czekać na następny rozdział bo zwariuję przez to czekanie. Pozdrawiam i weny życzę
OdpowiedzUsuńBył pisany na szybko w przeciągu trzech godzin, więc nie miałam zbyt dużo czasu :/.
UsuńAh, na pewno nie zamierza mu wybaczyć, ot tak!
Staram się jak mogę, ale mam wrażenie, że druga liceum jest gorsza niż trzy lata gimnazjum naraz! Strasznie ciężko znaleźć mi czas, ale pomysły wpadają mi do głowy na bieżąco (jeśli chodzi o to opowiadanie) także spokojnie :3
Fiu fiu. :) Robi się ciekawie.
OdpowiedzUsuńCo prawda u mnie bieda z rozdziałami, ale i tak jakoś to idzie. ;/
Pozdrawiam,
HaTer.
PS: Ostatnio zaczęłam nową serię: kruczapowiesc.blogspot.com - jak na razie tam będą pojawiać się rozdziały.
Mam u Ciebie multum do nadrobienia, ale podejrzewam, że nastąpi to dopiero jak będę miała więcej wolnego, bo jak na razie u siebie z rozdziałami nie wyrabiam ;-;
UsuńMam nadzieję, że rozdział Ci się spodobał...? Bo pisałam go z przyjemnością, pomimo tego pośpiechu! :3
Jak tam nowy rozdział? Kiedy można się go spodziewać? 😃
OdpowiedzUsuńObecnie jest w trakcie pisania, więc spodziewam się, że już dzisiaj go zamieszczę :3
Usuń