Strona 11 - "Pochłonięta przez ogień" - poprawiona.
------------------------------------------------------------------------------------
Obudziłam się wcześnie rano. Korzystając z nadmiaru czasu umyłam się i na spokojnie ubrałam. Dłuższy czas rozważałam czy iść na śniadanie, ale w końcu zrezygnowałam z tego pomysłu. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. W końcu, gdy na zegarze wybiła godzina dziewiąta wzięłam swoją torbę z książkami i wyszłam z mojej komnaty, po czym szybkim krokiem dotarłam pod salę. Pierwsze zajęcia to oczywiście eliksiry. Jak lepiej mogłabym zacząć dzień? Zwłaszcza patrząc na to co wczoraj się wydarzyło. Czułam się niezwykle pusta wewnętrznie. Nie byłam zła, ani chyba nawet smutna. Mój umysł rozumiał, dlaczego Snape tak postąpił, ale serce już nie. Na dodatek te przeklęte urodziny. Pierwsze, które obchodziłyśmy z Liyą z dala od Niego. Ale co z tego, skoro ona nawet o tym nie pamiętała? Ostatnio spędzamy tak mało czasu. W tej chwili żałowałam, że trafiła do Domu Węża. Nasz kontakt, nasza więź się urywały.
W końcu ocknęłam się z zamyślenia. Nie zauważyłam nawet, kiedy się zatrzymałam. Przez cały ten czas wpatrywałam się przed siebie. Ciekawe co inni uczniowie mogli sobie pomyśleć o mnie? Mała sierotka na środku korytarza, bojąca się lekcji z Nietoperzem? Na samą myśl uśmiechnęłam się. Miałam jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia zajęć i jako jedyna byłam tak wcześnie w lochach. Nawet Ślizgoni siedzieli jeszcze na śniadaniu w Wielkiej Sali. Stanęłam pod ścianą i oparłam się o nią plecami. Pozostało mi tylko czekać.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki z drugiego końca korytarza. Oto nadchodził pogromca wszystkich uczniów! Sam Severus Snape zniżył się, by obcować z takimi "matołami" jakich przyszło mu uczyć. W końcu podszedł do drzwi i otworzył je, jednak nie wszedł do środka. Stał tak chwilę, po czym obrócił głowę w moją stronę.
- Nie było cię na śniadaniu. - bardziej powiedział do siebie niż do mnie. Już otwierałam usta, żeby odpowiedzieć, ale ktoś szarpnął mnie za ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam Liyę. Miała taki zmartwiony wyraz twarzy.
- Lili tak bardzo cię przepraszam! - przytuliła mnie, a ja ukradkiem zobaczyłam ponad jej ramieniem bandę jej nowych znajomych, którzy szli w drugą stronę. Na szczęście nie mieli z nami zajęć. W końcu wypuściła mnie ze swoich objęć i znowu zaczęła swój monolog. - Zapomniałam o naszych urodzinach, ale chciałam to potem naprawić. Poszłam do wieży Gryffindoru, ale Hermiona powiedziała mi, że się przeniosłaś do osobnej komnaty.
- Przeniosłaś się? - nagle odezwał się zza moich pleców Nietoperz, o którym "prawie" zapomniałam.
- To nie twoja sprawa. - odezwałam się, na co on zmarszczył brwi.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? - tym razem głos zabrała Liya. Poczułam, że się irytuje, więc wzięłam kilka wdechów, ale niestety to nie pomogło.
- Możecie zostawić mnie w spokoju?! - warknęłam w końcu pod ich badawczymi spojrzeniami. - Wczorajszy dzień był straszny i chce o nim zapomnieć, a już zwłaszcza o tym, że to wina waszej dwójki.
- Lili nie mów tak. Ja naprawdę nie chciałam zapomnieć. - moja bliźniaczka próbowała jeszcze jakoś się wybronić, ale na mnie to nie podziałało.
- Ale zapomniałaś o mnie. - syknęłam, nie mogąc się powstrzymać. - Odkąd jesteśmy w Hogwarcie unikasz mnie i to nie miało miejsca tylko wczoraj. A ty! - odwróciłam głowę w stronę Snape'a i po raz pierwszy spojrzałam prosto w jego czarne oczy. Zamroziły mnie. Nie ruszyłam się nawet o milimetr, ale kiedy poczułam, że moje oczy są bardziej mokre niż powinny, odwróciłam się szybko i ruszyłam w przeciwną stronę, zanim zauważą to co ja. Ku mojemu nieszczęściu prawie wpadłam na trójkę moich przyjaciół. Spojrzałam na ich miny. Wszystko widzieli, prawda? Wyminęłam ich i ruszyłam przed siebie, wierzchem dłoni ocierając powieki. Czy naprawdę na każde zdenerwowanie muszę reagować płaczem?
Po krótkim spacerze wróciłam punktualnie na zajęcia. Usiadłam w ostatniej ławce na końcu, a Nietoperz rzucił mi tylko szybkie spojrzenie tak samo jak Liya, Harry, Ron i Hermiona. To zadziwiające jak problemy z jedną osobą wpływają na relację z resztą przyjaciół. "Pokłóciłam" się ze Snape'em i czując się bardziej samotną, obwiniam Liyę, która nie ma dla mnie czasu, a przez to odizolowałam się od Złotej Trójcy i tak ochłodziłam nasze relacje. Mimo, że jestem w Hogwarcie czuję się, jakby moja dusza ciągle tkwiła w piwnicy ogromnego domu. Szczelnie zamknięta w pułapce.
Zajęcia w końcu się skończyły. Spakowałam swój podręcznik i wstałam jak reszta klasy z zamiarem opuszczenia pomieszczenia.
- HaveLock. - usłyszałam za sobą jego niski głos. W momencie zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę. - Wyglądasz strasznie. - burknął, patrząc na mnie badawczo, a ja nie odezwałam się ani słowem do niego. - Nie koncentrujesz się na moich zajęciach, a to jest niedopuszczalne. - warknął, a ja wzięłam wdech. Naprawdę byłam zmęczona. - Kiedy ostatnim razem coś jadłaś?
- Snape nie udawaj, że wszystko jest jak wcześniej. - spojrzałam na niego zawiedziona i odwróciłam się tyłem. - Nic nie wróci do poprzedniego stanu. - dodałam i wyszłam z klasy, zostawiając go samego. Praktycznie od razu po wyjściu wpadłam na Harr'ego. Tylko tego mi brakowało.
- Co się dzieje? - zapytał, badawczo mi się przyglądając.
- Nic wielkiego. - wzruszyłam ramionami i wyminęłam go. Niestety Harry nie chciał dać za wygraną i wyrównał ze mną krok.
- Nie potrafisz kłamać, poza tym... Słyszałem twoją rozmowę ze Snape'em.
- Wybacz, Harry, ale nie chce o tym rozmawiać. - powiedziałam, próbując urwać temat.
- Lili. - nagle się zatrzymał, a ja chcąc nie chcąc zrobiłam to samo. - Co jest między tobą, a Snape'em?
- Nic. - odparłam całkiem szczerze nawet, jeśli nie chciałam, żeby właśnie taka była prawda. - Pomógł mi i tyle. Nie ma o czym mówić.
- Lili. Jestem twoim przyjacielem. Możesz mi zaufać. - położył mi dłoń na ramieniu, żeby dodać mi odwagi. Tak bardzo się starał, a ja..? Co ja miałam mu powiedzieć?
- Harry. - powiedziałam ledwo słyszalnym głosem i powoli pokiwałam głową. - Odpuść. To cię nie dotyczy. Po prostu... Odpuść. - odwróciłam się, żeby odejść, kiedy nagle poczułam jak słabnę.
- Lili! - usłyszałam głos Harr'ego i w jednej chwili pochłonęła mnie ciemność.
Obudziłam się w skrzydle szpitalnym wciąż słaba. Dookoła mnie nie było nikogo, a ja czułam jak pochłania mnie ogień. Było mi gorąco, jakbym leżała na rozżarzonym węglu. Musiałam się ruszyć. Musiałam poczuć coś zimnego, żeby nie zwariować. Powoli podniosłam się do siadu i stanęłam na podłodze w białej, szpitalnej todze. Chwiejnym krokiem podeszłam do okna, chcąc je otworzyć. Dotknęłam zasłon, a one nagle zaczęły się palić. Odskoczyłam przerażona i zaczęłam krzyczeć o pomoc, jednak nikt się nie pojawił. Podbiegłam do biurka pani Pomfrey i zaczęłam szukać mojej różdżki. Nigdzie jej nie było, a ja nie miałam czasu szukać. Pobiegłam do umywalki i chwyciłam stojące obok wiadro, po czym odkręciłam kurek najbardziej jak się tylko dało. W tym czasie kolejne zasłony zaczęły się zapalać, a zaraz za nimi pościele w szafach. Próbowałam ugasić pożar, biegając w te i wewte, wylewając wodę na ogień. Jednak ten rozprzestrzeniał się zbyt szybko. W mgnieniu oka wszystkie łóżka wokół mnie zajął ogień, a adrenalinę zastąpił strach. Czy naprawdę miałam skończyć w skrzydle szpitalnym, w mokrej todze pochłonięta przez ogień?
Bardzo Ci współczuję i nie przejmuj się przerwą w rozdziałach. Ale ja mam do siebie żal bo wyciszyłam telefon na noc i nie słyszałam powiadomienia 😐 No ale. Bardzo podoba mi się w jakim kierunku idzie fabuła. Lily taka samotna i skrzywdzona... No po prostu pięknie. Narazie i pomysłów życzę
OdpowiedzUsuńAle nudy... Nima co czytać...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń[SPAM]
OdpowiedzUsuńWitaj! Z przyjemnością chciałabym zaprosić Cię na moje całkiem nowe opowiadanie z gatunku urban fantasy / paranormal romance. Liczę, że wskoczysz na parę chwil i dasz znać, co myślisz o pierwszym rozdziale. Z góry dzięki! :)
Krótki opis: Ellen spotykają ostatnio same tragedie, zginęła osoba, którą kochała najbardziej na świecie. Oddala się od rodziców i sama musi radzić sobie z wszystkimi problemami. Przeprowadzka niczego nie ułatwia. Teraz Ellen będzie zmuszona poukładać sobie życie w nowym mieście, na drugim końcu kraju. Nieoczekiwane wydarzenie zmienia jednak wszystko w wielką tajemnicę. Jej życie wcale nie należy do niej! Czy Ellen Prescoth w ogóle kiedyś istniała? Komu można ufać, a kto jest największym zagrożeniem?
Zapraszam Cię także na moje drugie opowiadanie, jeśli wolisz czytać science-fiction -> oczy-w-ogniu.blogspot.com
Pozdrawiam :)
paranormal romance: Nie Szukaj Siebie
science-fiction: Oczy w Ogniu
Hej! Co u ciebie? Jak tam prace nad jakimś rozdziałem?
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam "drobne" poprawki w rozdziale 10 i 11. Przeczytam resztę, żeby upewnić się, że wszystko jest tak, aby zgrało się z nowym wątkiem i ruszam ze Stroną 12~! :3
UsuńBardzo się ciesze że do nas wracasz😊. Poprawki zdziwiły mnie ale ogólny efekt jest bardzo ciekawy i pozytywny. Co do pobytu w skrzydle szpitalnym, mam nadzieje że to jakiś pokręcony sen. Jeśli nie to widzę tu tylko opcje naprzyrodzonej mocy. Pozdrawiam i życzę kociołka weny😘
OdpowiedzUsuńJa też! Bardzo brakowało mi pisania, ale szczerze miałam nadzieję, że zdążę wrzucić 12 stronę nim się ktoś zorientuje xD.
UsuńCo do poprawek.. cóż musiałam coś zmienić, a wprowadzenie wątku, który i tak miałam w planach to całkiem niezłe wybrnięcie z sytuacji. Przez te dwa ostatnie rozdziały miałam wrażenie, że z mojej postaci zrobiła się taka kompletna ciapa. Całkowicie inna niż ta, na którą próbuję ją kreować. ^^
Dzięki wielkie za wenę i tak między nami.. Twoje przypuszczenia i w jednym i w drugim przypadku mają swoje potwierdzenie :3.
No widzisz... przede mną nic się nie ukryje! :) Mam maniakalną potrzebę wchodzenia tu codziennie. To aż dziwne że przeczytałam dopiero po południu. Normalnie pewnie skomentowałabym po godzinie ale cóż. Co do wątków. Nie spieram się i wierzę że wszystko pójdzie cacy super. Mam tylko nadzieje że nasz nietoperz użyje tego swojego mózgu i nie będzie idiotą.
UsuńOh, to miłe ^^. Mam taką nadzieję! A co do Sevcia.. hm.. To zależy o jakie użycie mózgu Ci chodzi? Mała podpowiedź? ;>
UsuńChodzi mi o to żeby się nie zapierał rękami i nogami. W sensie żeby nie było sprzeczności.Często w opowiadaniach Sevcio najpierw odpycha potem normalnie się dogaduje potem znowu nie chce mieć z nią nic wspólnego. To wprowadza zamęt. Lepiej kiedy stopniowo się przekonuje☺
UsuńAle mi podsunęłaś pomysł! Więcej takich komentarzy proszę! One strasznie pomagają, zwłaszcza że ja widzę swoje opowiadanie trochę inaczej niż ktoś kto to czyta ^^
UsuńCiesze się i polecam na przyszłość hihi
OdpowiedzUsuń